Zdrowie to nie pewnik
WHO definiuje zdrowie jako stan
pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu. Medycyna holistyczna
również postrzega zdrowie jako dobrą kondycję fizyczną, psychiczną i duchową.
Aby osiągnąć ten cel, należy dbać równocześnie o wszystkie trzy aspekty naszego
kobiecego bytu od rana do wieczora i
również ... nocą. Niekończąca się historia. Piękna to wizja i bardzo
przyjemna, ale nasza codzienna egzystencja, zwłaszcza między 25 a 50 rokiem
życia, w praktyce nie pozwala nam na idealnie zdrowe życie, nawet gdybyśmy
stanęły na rzęsach. Poza tym, myślenie,
iż mamy pełną władzę nad naszym zdrowiem jest utopią. Czasem trzeba również
pogodzić się z chorobą. Nie na wszystko mamy wpływ. Robimy to, co możemy.
Wiele się dziś od nas wymaga.
Musisz: być szczupła (inaczej padniesz na zawał lub skończysz z cukrzycą), mieć
zadbany uśmiech (chyba, że stać Cię na implanty), idealnie wydepilowana (włosy
są niehigieniczne!), niezbyt mocno opalona (inaczej dostaniesz raka skóry),
regularnie ćwiczyć (kobiety szybciej tracą masę mięśniową z wiekiem), zdrowo
się odżywiać (unikniesz m.in. nowotworu jelita grubego), regularnie pić wodę i
soki (odwodniony organizm starzeje się szybciej), zażywać odpowiednie
suplementy i zioła (lepiej zapobiegać niż leczyć). Nie zapomnij o medytacji lub
regularnej modlitwie, czytaj książki rozwijające ducha, doskonal swoje
kompetencje zawodowe (life-long learning)
i nie zapomnij o dawaniu dobrego przykładu Twoim dzieciom i wnukom!
Wielozadaniowość to przecież główna cecha kobiety…
Nie wiem jak Tobie, ale mnie od
tego wszystkiego już dawno zakręciło się w głowie. Wiele razy po przeczytaniu lifestylowych blogów czułam się niczym
chomik biegnący w kółku. Ciągle testowałam nowe rzeczy w poszukiwaniu czegoś,
co pozwoliłoby mi na zadbanie o wszystkie aspekty mojego JA. Ale niby jak
pogodzić np. samotne macierzyństwo z opieką nad starszą osobą i wymagającą
pracą, bez której nie utrzymasz ani siebie ani dziecka? Większość z nas ma do
spełnienia bardzo wiele ról i nie jest prosto się z nich wyplątać na rzecz jogi
dwa razy w tygodniu, samodzielnego
pieczenia chleba i regularnych wizyt u masażysty.
Co zatem mogę zrobić, żeby nie
zwariować? Stawiać sobie małe, malutkie cele. Czasami metoda małych kroczków
jest najlepsza. Poznawaj siebie, szukaj tego, co Ci służy, ale nie zamartwiaj
się ani nie obwiniaj za to, że robisz dla siebie zbyt mało. Rób to, co możesz,
a w miarę możliwości zwiększaj zakres. Jest sporo metod, którymi możesz sobie
naprawdę pomóc na różne sposoby, ale do tego potrzeba cierpliwości i
obserwowania siebie. Ja stawiam na jedną rzecz dziennie: czasem pies wyprowadza
mnie na samotny spacer, żeby po prostu poobserwować sobie świat, czasem jest to
herbata z melisy z syropem z płatków
róży, a czasem po prostu leżę sobie na podłodze i koncentruję się przez 10
minut na oddechu. JEDNA mała rzecz, a cieszy. Ważne, żeby być konsekwentną.
Komentarze
Prześlij komentarz