"Usłysz siebie" Emmy Bruner, czyli o tym jak sabotujemy siebie




 Wydawnictwo Czarna Owca uraczyło nas kilka lat temu piękną pozycją książkową dla kobiet, choć nie od razu wpadła ona w moje ręce. Właściwie to natknęłam się na nią przez przypadek w jednej z bibliotek. Przyznam, że wcześniej ani o niej nie słyszałam, ani nie czytałam, lecz okazało się, że dotarła ona do mnie dokładnie wtedy, kiedy jej potrzebowałam. Tytuł oryginału brzmi Find Your Truth Voice i w rzeczy samej o to w tej lekturze chodzi. O znalezienie swojego prawdziwego głosu. Nie mniej jednak nie jest to możliwe bez wczesnego zrozumienia, czym jest dobry i zły głos w naszej głowie. Złe głosy tak naprawdę rzadko bywają konstruktywne, to one odpowiadają za nasze skłonności do autodestrukcyjnych zachowań. Emmy Bruner z ogromną delikatnością i współczuciem przekonuje, że mało która z nas jest od nich wolna. Zachęca do tego, aby się z nimi zmierzyć i wzmacniać swoją psychikę poprzez dobre praktyki związane z okazywaniem sobie troski. 

Muszę przyznać, że zamieszczona w książce tabelka przeróżnych propozycji, jak tego dokonać, została skserowana i wisi od kilku tygodni na mojej lodówce, ponieważ niektóre przykłady są bardzo nieoczywiste, ale w praktyce okazują się mieć cudowne działanie. Brunner przypomina nam, że nie należy również rezygnować z duchowości. Medytacja, modlitwa, dostrzeżenie duchowych aspektów naszej egzystencji okazują się bardzo pomocne w procesie uzdrawiania nie tylko ducha, ale i ciała. Choć stroni od dosadnych słów i nie prezentuje żadnych skrajnych poglądów, tak naprawdę cały czas przekonuje nas, żeby wreszcie "odpieprzyć się od siebie". Myślę, że czynność ta okazałaby się dla niejednej z nas totalnie odbarczająca. Dla mnie na pewno, ponieważ jako perfekcjonista i niespokojna dusza wciąż poszukuję aspektów do poprawki. To mi nie służy. Z wiekiem jestem coraz bardziej tego świadoma i staram się temu zaradzić.

Możesz być spokojna. Ta lektura nie wywróci Ci świata do góry nogami ani nie wypatroszy Cię emocjonalnie. Emmy Brunner ma duży szacunek do każdej czytelniczki i mam wrażenie, że jej książka to taki soft podręcznik mogący a posteriori wprowadzić nas na głębszy poziom pracy ze sobą i z naszymi traumami. Wtedy może zaboleć, wiadomo. Książka jest wspaniale napisana i przetłumaczona lekkim językiem, co czyni z niej przystępną lekturę dla każdej z nas. Jedyne czego potrzebujesz, to otworzyć się odrobinę na siebie samą. Możesz uchylić drzwi umysłu. Możesz otworzyć szeroko okno duszy. A może na początek wystarczy mały lufcik gdzieś na poddaszu świadomości. Decyzja należy do Ciebie. Puk! Puk!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bluszczyk Kurdybanek, sprzymierzeniec szeptuch i nordyckicg bogów

Badaj się, dziewczyno!

Nie wszystko złoto, co się świeci, ale spojrzeć w głąb siebie warto