Witamina C w zimie - kiszonka zamiast tabletki
Nie jestem wielką fanką Beaty Pawilkowskiej, czasem rozpowszechnię w sieci jedną z jej tzw. żółtych kartek, a na wsi sięgam po jej książki na zasadzie lekkiej lektury po dniu pełnym pracy na świeżym powietrzu lub nauki. Zioła i medycyna naturalna są fascynujące, ale czasem trudno jest udźwignąć ten ogrom wiedzy w czasie panującej za oknem ulewy lub w późnych godzinach nocnych. Wtedy interesuje mnie, co Pani Beata ma do powiedzenia prostym i przystępnym językiem. Nie zgadzam się z nią, co do suplementacji. Większość polskich preparatów ziołowych to też suplementy diety podobnie jak ajurwedyskie churny czy probiotyki. Nie mniej jednak muszę przyznać, że korzystając regularnie z kiszonek wcale nie trzeba łykać 1000mg wit. C w tabletce. Wiele z nas robi to już z automatu, smog, alkohol, papierosy, infekcje, suplementacja czystym kolagenem… Bez dodatkowego kwasu L-askorbinowego ani rusz. To prawda. Idzie zima. Cytrusy nas wychładzają. Surowa, świeża i chrupiąca papryka z naszego ogrodu zaraz się skończy. Pozostanie nam ta importowana i pięknie zakonserwowana, a z tej korzystam sporadycznie. A zatem… zostają nam kiszonki, sok z rokitnika i z dzikiej róży. Nie gardzimy też jarzębiną.
Proces
kiszenia dobrze zachowuje wit. C w
kapuście, kwaśnych jabłkach takich jak np. szara reneta i brokułach uchodzących
za warzywną skarbnicę dobrze przyswajalnego kwasu askorbinowego. Ten wspaniały
antyoksydant znajdziecie też w kiszonych ogórkach, zakwasie buraczanym oraz
uwaga… w kiszonym agreście. Ten
ostatni jest dla mnie trudny do fermentacji, ale to nie oznacza, że innym nie
wychodzi on znakomicie. Zamiast obrabiać go termicznie w formie dżemów lub
kompotów warto go po prostu zakisić. Niektórzy go mrożą, to prawda, ale do tego
potrzebny jest nam pokaźny zamrażalnik i prąd. Kiszonki konserwują się same.
I tutaj
rzeczywiście z Pawlikowską się zgodzę. Dziewczyny, dzięki fermentacji w zimie otrzymujemy
genialną formę witaminy C prosto z natury wzbogaconą o cenne bakterie, za które
podziękują nam nasze jelita. Wielbicielkom kuchni orientalnej polecam też
kimchi w każdej odsłonie. To od Was tak naprawdę zależy, czy skorzystacie z
dobrego sklepowego asortymentu np. z Doliny Baryczy czy też same zabierzecie
się do kiszenia. Ostrzegam- wciąga! Pamiętajcie, że to właśnie dzięki kiszonej kapuście
znany żeglarz, Kapitan James Cook uchronił swoich marynarzy przed szkorbutem na
morzu.

Komentarze
Prześlij komentarz