Boznańska, dziwaczka czy kobieta dziecko?


Nie jest to pierwsza publikacja o Boznańskiej, którą czytałam, ale na pewno jedna z tych biografii, które chwytają za serce. Tym razem nie z powodu emocjonującej herstorii i pełnej werwy bohaterki ulegającej diametralnej przemianie w drodze do sukcesu. Non finito jest książka o melancholii prowadzącej do obłędu i wyobcowaniu artystki „brudnych barw”. Za pewne nie to miała na myśli Agelika Kuźniak, czyli autorka tej porządnie udokumentowanej monografii, ale ja nie mogłam oprzeć się myśli o grande tristesse spoglądającej na mnie ze wszystkich archiwalnych zdjęć Boznańskiej. Kobieta dziecko o smutnych oczach i odstających uszach. Przygnębiony elf. Rozmarzona bohaterka poezji Leśmiana. A przy tym starzejąca się dziwaczka. Naiwna staruszka. Po uważnej lekturze jeszcze długo zastanawiałam się, jak wyglądałoby życie Olgi i jej siostry bez cienia Ojca? Czy słuszne są domniemania niektórych  badaczy, zakładające, że w dzieciństwie malarka była wykorzystywana seksualnie przez Ojca? Czy była to prawdziwa przyczyna braku zamążpójścia? Czy może zwykły paryski spleen?

Spodziewałam się pikanterii o bohemie, dostałam lekcję współczucia. Kobieta dysponująca ogromnym talentem w drugiej połowie życia borykała się z problemami finansowymi na skutek własnego „rozdawnictwa”. Ponieważ nie była tak słynna jako Picasso, jej podarki nie wyciągały nikogo z biedy w sposób natychmiastowy. Trafiały raczej do grona zamożnych cwaniaków lub rzeczywiście biednych nieudaczników. Wygląda to trochę tak jakby ta wielka artystka nie tylko nie potrafiła odmawiać, lecz również dzieliła się również tym, czego nie miała… Zastanawia mnie jej uległość względem kapryśnego papy, brak romansów i trudna relacja z siostrą, która finalnie postanowiła odebrać sobie życie wpędzając Olgę w jeszcze większy kryzys egzystencjalny.

Wychowanka monachijskich mistrzów nie chciała osiąść na stałe w rodzinnym Krakowie. Wielka szkoda, gdyż paryska Polonia nie mogła zaopiekować się nią tak dobrze jak krakowskie otoczenie. Z jakiś powodów artystka do krakowskiego grajdołka wracać nie chciała. Czy przed czymś uciekała? Bez wątpienia jej biografia nie jest tak barwnym tworem jak przygody Mai Berezowskiej czy Stryjeńskiej, ale w rzetelny sposób pokazuje pewną drogę, wyboistą i pełną trudnych wyborów, ale autentyczną. Jeżeli  Boznańska naprawdę hołubiła stadko myszek zamieszkujące jej biedną pracownię, śmiało rzec można, że miała w sobie coś z kopciuszka. Z drugiej strony jej czarne stroje à la ancienne i nieśmiertelny koczek wskazują na pewien rodzaj „zaklęcia w czasie”, co czyni z niej również postać romantyczną. Jeżeli szukacie ciekawej herstorii na lato, polecam. Warto.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bluszczyk Kurdybanek, sprzymierzeniec szeptuch i nordyckicg bogów

Badaj się, dziewczyno!

Nie wszystko złoto, co się świeci, ale spojrzeć w głąb siebie warto