Lukrecja, ach ta lukrecja

 

Zgodnie z zasadą nomen omen lukrecja, a konkretnie jej korzeń powinien być albo specyfikiem na zachowanie małżeńskiej wierności aż po grób na skutek sublimacji cnót (patrz: rzymska legenda o Lukrecji żonie  Lucjusza Tarkwiniusza Kollatyna) lub cudownym środkiem na uzyskanie statusu wpływowej kochanki możnych tego świata dzięki wydzielaniu odpowiednich feromonów (patrz: Lukrecja Borgia). W rzeczywistości ta pierwsza była ofiarą gwałtu, a ta druga obiektem manipulacji wpływowego Ojca (papieża Aleksandra VI) i brata Cezara Borgii. Ale to zupełnie inna herstoria...

Szczęście w nieszczęściu wyżej wymieniona roślina nie została tak nazwana na część żadnej z tych dam, choć jest ona ziołem preferowanym przede wszystkim przez płeć żeńską, gdyż stanowi składnik wielu kosmetyków i herbat na odchudzanie. Co więcej, znajdziecie ją często produktach spożywczych dobrej jakości, bo  jest ona naturalnym słodzikiem. Na temat glicyryzyny zawartej w korzeniu lukrecji powstało sporo prac naukowych, badano nawet jej skuteczność w zahamowywaniu rozwoju wirusa SARS-Cov 19. Niektóre Panie przyjmują również wyciąg z lukrecji w celu zwalczania dokuczliwych objawów menopauzy. Zdania co do jej skuteczności są podzielone. Glicyryzyna jest słodsza od sacharozy, więc to dobry komponent korzennych herbatek na rozgrzanie organizmu, gdyż nie potrzeba jej za wiele, aby odwar był wyjątkowo aromatyczny. Piszę o odwarze, gdyż moim zdaniem większość ajurwedyjskich herbat nie powinna być zaparzana tylko w torebeczkach. To marnotrawstwo surowca, ale niestety wygodne. 

Ja chętnie używam wywaru z korzenia lukrecji jako naturalnego słodzika (wystarczy kilka kropel do napoju), co pozwala unikać mi  ksylitolu czy erytrolu. Jest to zdrowszy i skuteczniejszy wariant, ponieważ (i tu dobra wiadomość dla udręczonych kawoszek) przy okazji działa pobudzająco. Z tej przyczyny nie powinno się przekraczać 1 płaskiej łyżeczki dziennie, choć niektóre źródła sugerują dawkę od 5 do 15g przez maksymalnie 6 tygodni. Trudno mi z tym polemizować, ponieważ stosuję ją sporadycznie od jesieni do wczesnej wiosny i tylko w postaci wywaru z korzenia lub w mieszankach. Pamiętajcie, lukrecję trzeba trochę pogotować. Czego nie wypijesz, możesz zużyć jako tonik do twarzy (likwiduje podrażnienia).

Lukrecja na pewno sprawdza się przy przeziębieniach, jest dobrym środkiem wykrztuśnym. Gdy jestem zmęczona, chętnie mieszam ją z żen-szeniem syberyjskim i popijam małymi łykami w ciągu dnia. Wtedy dużo lepiej znosi się przeziębienie i ma się więcej siły. Nie mniej jednak, nie zapominajmy, że omawiana przeze mnie roślina ma sporo efektów ubocznych, jeśli nie zachowamy umiaru, mogą pojawić się: obrzęki na skutek zatrzymania wody w organizmie, zawroty głowy, gwałtowny skok ciśnienia krwi, zaburzenia rytmu serca i hipokalemia (niedobór potasu). Antykoncepcja hormonalna może jeszcze podkręcać działania niepożądane, więc  akurat w tym przypadku postępujmy bardzo ostrożnie. Co za dużo, to niezdrowo.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bluszczyk Kurdybanek, sprzymierzeniec szeptuch i nordyckicg bogów

Badaj się, dziewczyno!

Nie wszystko złoto, co się świeci, ale spojrzeć w głąb siebie warto